|
Forum dla fanów i antyfanów Sagi o Ludziach Lodu Masz coś do powiedzenia na ten temat? Wyraź to tu!
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Charlotta Lind z Ludzi Lo
Przyjaciel rodu
Dołączył: 17 Lut 2006
Posty: 129
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: KONIN miasto sexu i biznesu :P
|
Wysłany: Czw 22:29, 09 Mar 2006 Temat postu: "Noc jak każda inna" BY Charlotta & Zmorencja |
|
|
ROZDZIAŁ I
Noc jak każda inna – pomyślałby spóźniony przechodzień. Ulicy Chrystianii, wąskie, brudne i niebezpieczne pełne były czyhających w ciemnościach niebezpieczeństw. Tawerny pękały w szwach, a na ulicy rabusie czekali na swoje ofiary. Wszędzie pełno szczurów, kotów, bezdomnych kundli. I właśnie tej nocy, która wyglądała jak każda inna, wśród ciemnych zaułków przemykał cień. Gdyby ktoś znalazł się dostatecznie blisko, dostrzegłby, że ów cień należy do dziewczyny ukrytej pod obszerną opończą. Każda szanująca się kobieta powinna o tej porze znajdować się w małżeńskim lub panieńskim łożu, ewentualnie kończąc jakiś niezwykle skomplikowany haft przy świetle dogasającej świecy, jeśli była dość bogata by ją posiadać. Widocznie tajemniczej dziewczynie cnota nie była miłą. Jednak nikt jej nie zatrzymywał. Jakby instynktownie omijała wszelkie niebezpieczeństwa lub miała niebywałe szczęście. Brawura młodych. Czyżby myślała, że nic jej nie grozi? Że nie hańba a może nawet śmierć czają się za rogiem? Cień zatrzymał się nagle w oczekiwaniu. Jakiś włóczęga minął go nawet o tym nie wiedząc. Ale postać nie poruszyła się. Stała. Nie minęło dużo czasu, gdy zjawiła się druga szalona dziewczyna. Razem ruszyły dziarskim krokiem nie zważając na odpadki w rynsztokach, koty, szczury, inne żywe stworzenia oraz opryszków czających się w mroku. W końcu zatrzymały się przed kamienicą. Był to budynek dość ładny, jak na tą okolicę, ale i tak sterty śmieci leżące przy ścianach wołały o pomstę do nieba. Wyższa dziewczyna, ta, która doszła później, kombinowała coś przy drzwiach i otworzyła je. Weszły.
Pokój urządzony był dość frywolnie. Dwa spore łoża pokryte pstrokatymi narzutami w interesujące wzory. Zwiewne zasłony w oknach zostały ozdobione wstążkami, a na stole różowy obrus wyszywany w motyle. Nie trzeba wspominać o niezliczonej ilości kwiatów w wazonach, ani eleganckiej tapecie. Pokój można określić jako raj dla wrażliwych panien z dobrych domów. Ale tak naprawdę to wcale nie był dobry dom i wrażliwe pannice. To były dwie szesnastoletnie dziewczyny nie cieszące się dobrą opinią cnotliwych córek i dobrych kandydatek na żony
W gruncie rzeczy Charlotta i Lena nie były złema dziewczętami. Po prostu okoliczności zmusiły je do takiego, a nie innego stylu życia. W dzień ciężko pracowały, Lena w gospodzie na obrzeżach stolicy, Charlotta jako opiekunka do dzieci. Dopiero nocą wracały do mieszkania. Po Christanii krążyły różne o nich plotki, choć tylko nieliczni wiedzieli dokładnie o kogo chodzi. Ci co wiedzieli na plotki nie reagowali, ale także nie usprawiedliwiali dziewczyn.
Alv Lind z Ludzi Lodu i jego kuzyn Tengel III przyjechali właśnie do stolicy odwiedzić wspólnego znajomego. Nie zamierzali zabawić długo, ale kilka dni postanowili spędzić z dala od gospodarstw i obowiązków. Był marzec, początek wiosny, aż chciało się żyć. Bawić się i oddychać pełną piersią. Chłopacy mieli zamiar sobie trochę użyć. To znaczy Tengel miał taki zamiar a swego kuzyna dopiero musi o nim powiadomić i najprawdopodobniej do niego przekonać
- Tutaj mieszkał Gard? - zapytał blondyn przypominający elfa. Trudno było spotkać równie urodziwego młodzieńca. Ale i Tengelowi nie brak było wdzięku. Po ojcu Dominiku odziedziczył ciemną karnację i szlachetne rysy twarzy.
- No, tak, tutaj właśnie
Drzwi otworzyły się i na zewnątrz wyszedł młody mężczyzna.
- Witajcie! Zapraszam – powiedział chłopak i wszedł z powrotem a za nim weszło dwóch kuzynów. Mieszkanie Garda było jak mieszkanie typowego studenta mieszkającego samemu.
- Czekałem na was.... No a teraz opowiadajcie!
- To ty nam powinieneś wszystko opowiedzieć! W końcu to ty mieszkasz w stolicy. U mnie wszystko po staremu, krowy kury i te sprawy - powiedział Alv
- Właśnie, a jak u ciebie w Szwecji? Do woja widzę się nie śpieszy.... – zwrócił się do Tengela
- Ojciec jest kurierem, to ja ma pewne względy u króla. – odpowiedział i uśmiechnął się pod nosem.
- A u panien tez masz względy? – spytał Gard. Należał do tych, którzy ciągle myślą o tym w jaki to wymyślny sposób spędzić kolejny wieczór. Choć Tengel do aniołków też nie należał. Ale czego się spodziewać, bo synu Dominika i Villemo.
- To zależy u których. Bo Alv na przykład ma względy u kur i krów. – powiedział Tengel po czym wszyscy roześmiali się gromkim śmiechem.
- No przestańcie! Była kiedyś jedna Berit, ale głupia wieśniaczka Poza tym nie byłem zakochany - i zrobił urażoną minę.
- No Alv! - powiedział Gard - Ja już ci kogoś znajdę! W Christanii dziewczyn jak ryb w morzu!
- Co do tego to jestem przekonany w 100%
Całe popołudnie zleciało im na rozmowach dotyczących nie takiej dalekiej przeszłości oraz planów na najbliższą przyszłość. Wieczorem wpadła do nich jak burza sąsiadka Garda, która stwierdziła, że trzech mężczyzn w mieszkaniu to istne piekło i sprawiła im wyśmienitą kolacje.
Dla chłopców i tak nie umywała się ona do potraw przyrządzanych w Lipowej Alei czy Grastensholm. Elisa, żona ich dość dziwnego, ale jednocześnie wspaniałego kuzyna Ulvhedina,
była wyśmienitą kucharką pomimo młodego wieku. Poza tym miała cały sztab do pomocy. Alvowi i Tengelowi, który w gruncie rzeczy był tam gościem, czas zlatywał na codziennych obowiązkach i pilnowaniu gospodarstwa. Ale czas sobie trochę od tej przytłaczającej nudy odpocząć – tłumaczył sobie Tengel. Alvowi zresztą odpoczynek przyda się 100 razy bardziej.
Na następny dzień Gard nie poszedł na wykłady. Postanowił pokrążyć po dobrze znanym mu mieście wraz z przyjaciółmi. Miał im tyle do pokazania! On już wiedział jak ich tu zająć przez te kilka dni! Gdy nadeszło późne popołudnie wszyscy trzej siedzieli w pewnej gospodzie i czekali na posiłek.
- Co nam jeszcze kolego zaplanowałeś? – pytał zaciekawiony Tengel
- Heh.. – zaśmiał się Gard pod nosem – A jak myślisz....
Alv spojrzał zmieszany na swoich towarzyszy.
- Chodzą po całej Christanii plotki o dwóch młodych dziewczętach... Ponoć kto do nich zajrzy nie wychodzi przez całą noc... Dziwne nieprawdaż?
- Powiedzmy, że zastanawiające... Mów dalej...
- Mój jeden znajomy dowiedział się gdzie mieszkają. Szczegółów nie chciał mi zdradzić, jednak cały czas powtarzał, że opłacało się zapłacić tą cenę...
- Hm... Gard czy ty coś insynuujesz?
- Nie bądź Tengel taki niedomyślny... Albo z wiekiem głupiejesz albo dobrze udajesz głupka.
Eteryczny kuzyn dziarskiego Tengela siedział jakby nieobecny. Wszakże go o zdanie nie zapytano. Choć dobrze znał kuzyna...
- No Alv szykuj się!
Te słowa jakby w niego uderzyły i ocknął się.
- Co?
- Przed nami jeszcze dłuuugi dzień!
- Przecież już zmierzcha!
- Nie dla nas kuzynie, nie dla nas.
- Tengel nawet nie próbuj....
- Trzy piwa poproszę! – krzyknął nagle Tengel tak, ze zagłuszył nawet myśli Alva...
I nikt wtedy nie mógł się domyślać kto nalewał im piwo...
- Czy was Bóg opuścił? – zapytał zrozpaczony Alv – przecież nie będziemy płacić komuś za… Zaczerwienił się i nie dokończył. Tengel i Gard wybuchli gromkim śmiechem. To dopiero był pierwszy kufel piwa. Potem pojawił się drugi, nalano trzeci, czwarty, piąty, szósty… Przy siódmym poprzestano, ponieważ Gard obawiał się, że Alv nie będzie w stanie „robić tego, co do mężczyzny należy”. Student medycyny zaprowadził Tengela i jego kuzyna do kamienicy, w której owe dziewczęta miały mieszkać.
- Każdy, kto wchodzi, opuszcza je dopiero na godzinę przed świtaniem. Wydają na nie mnóstwo pieniędzy, ale mówią, że warto. Musicie mi o nich bliżej opowiedzieć, ponieważ słyszałem tylko tak niejasne, intrygujące informacje… rozumiecie? - Rozumieli doskonale.
Padające ze zmęczenia dziewczęta skończyły właśnie spożywać spóźnioną wieczerzę. Nie spodziewały się dzisiejszego wieczoru żadnych gości. Bardzo się zdziwiły i zaniepokoiły gdy rozległo się pukanie do drzwi. Zwykle klienci wpierw uprzedzali o swojej wizycie jedną z dziewczyn pracującą w gospodzie, gdzie nikt nie dziwił się, gdy ktoś szeptał na ucho pracującej tam dziewczynie.
Wyższa z nich pośpiesznie wstała i niepewnym krokiem poszła przywitać nocnych przybyszów. Na szczęście nie miały jeszcze zamiaru kłaść się spać chociaż leciały z nóg po całym dniu pracy. Doprawdy ci ludzie powinni pomyśleć o tym, ze mamy prawo do snu! pomyślała gniewnie jednocześnie otwierając skrzypiące drzwi.
W wejściu ujrzała dwóch młodzieńców. Zupełnie od siebie różnych ale jednocześnie mających w sobie coś podobnego, co zapewne przyciągało uwagę wielu młodych kobiet. Od razu domyśliła się, że są ze sobą jakoś spokrewnieni. Pewnie piąta woda po kisielu.
- W czym mogę pomóc szanownym panom? – zapytała znużonym tonem.
- Eee... – zaciął się Tengel nie wiedząc jak ma się zwrócić do tej młodej dziewczyny. Spodziewał się kogoś starszego i wyglądającego mniej niepozornie. Przecież ta dziewczyna mogła mieć najwyżej 16 lat! – Panienko, wybacz to nocne najście. My w sprawie... No panienka już wie jakiej! – zaczerwienił się po czubki uszu.
- Ach tak... Klienci... To zapraszam do środka. – i poprowadziła ich do niewielkiego saloniku gdzie znajdowały się tylko dwa fotele sofa i stolik. Poprosiła aby zajęli miejsca na pięknie dekorowanej kanapie. Przeprosiła i zniknęła na chwilę.
Druga dziewczyna czekała w sypialni.
- Kto to? – zapytała.
- A jak myślisz....? Przyszli klienci. Ale za to jacy!
- Hmm? Jacy? Młodzi? - mruknęła zaintrygowana i podniosła się z łóżka zawiązując chustę wokół bioder.
- Piękni, młodzi i bogaci! – odpowiedziała z uśmiechem.
- Miła odmiana po oszalałych z zazdrości zdradzanych żonach, żadnych majątków spadkobiercach fortuny swej ciotki od strony stryjecznego brata matki i zakochanych pannicach.
Przyjaciółka zaśmiała się.
- Dalej szykuj się! Tylko się nie zdziw, są trochę podchmieleni. Z jednym idzie jeszcze rozmawiać nie wiem jak z tym blondynem...
- Przecież trzeźwi by nie przyszli! – stwierdziła i poszły do gości.
Wkroczyły do pokoju z dobrym humorem.
Pijany do granic możliwości urodziwy blondyn z rumieńcem na twarzy właśnie zdjął kaftan i mocował się z koszulom. Niższa z dziewczyn spanikowana wybiegła z powrotem do sypialni, a druga, odważniejsza spojrzała zdegustowana na te wybryki. Zwróciła się do ciemnego, trzeźwiejszego młodzieńca.
- Mógłby pan uspokoić swojego towarzysza?
Wzrok swój odwróciła w stronę drzwi i ujrzała wywijającą rękoma na wszystkie strony w panice dziewczynę, której wypieki na twarzy były prawie tak widoczne jak u eterycznego gościa. Posłała jej uspokajające spojrzenie, a tymczasem klienci starali się uspokoić i poprawić garderobę.
- Przepraszam za kuzyna, panienko! – odezwał się trzeźwiejszy – Trochę na za dużo mu pozwalam! Miałem się nim zająć... Nie wiedziałem że polegnie po 12 miarkach piwa!
A więc jesteście kuzynami! Wiedziałam. Potwierdziła swoje przypuszczenia.
Wróciła uspokojona dziewczyna a w ręku trzymała talie kart. Usiadła w fotelu obok przyjaciółki i położyła karty na stół.
Tengelowi było wstyd jak nigdy - od chwili, gdy otworzyła mu zdecydowanie zbyt młoda i zbyt... właśnie, jaka? Nie tak wyobrażał sobie kobietę oddającą się za parę groszy; aż do momentu kiedy druga dziewczyna, pewnie jeszcze młodsza na stole położyła karty. Nie miał pojęcia co myśleć, z resztą nie miał na to czasu, uspokajał Alva, który zachowywał się co najmniej nieprzyzwoicie. Jak dobrze, że nie widzą tego wujek Niklas i ciocia Irmelin! Przecież miał pilnować Alva, który uchodził za marzyciela, niezbyt poważnego i odpowiedzialnego. Uch a teraz taki wstyd! Dopiero zwrócił uwagę na talie kart, która znalazła się na stole wraz z pojawieniem się drugiej dziewczyny. Czyżby hazard? Snuł przypuszczenia... Ale skąd tak młode dziewczęta potrafiłyby grać w karty?! No cóż. W końcu jest w stolicy. Tu wszystko jest możliwe.
Na stół rzuciłem sakiewkę z pieniędzmi. Dobrze, że z Alvem oszczędzaliśmy na tę podróż już od dłuższego czasu. Starsza wzięła sakiewkę i skinęła głową.
Pomimo zaledwie kilku świec oświetlających pomieszczenie mógł się baczniej przypatrzeć dziewczętom.
Ta pierwsza, wyższa i śmielsza miała według jego podejrzeń około 16 lat. Była i tak stosunkowo niewysoka, choć wyższa od swojej towarzyszki. Miała bardzo dziwne włosy. Nie mógł dokładnie określić ich koloru. Niby brązowe ale było w nich coś jasnego. Koloru oczu nie mógł się dopatrzyć – było na to zbyt ciemno. Ale podejrzewał, że zbyt brązowe to one nie były. Nosek miała dość zwykły a usta ładnie zaróżowione. Ubrana była także w różową sukienkę. Gdy tak jej się przyglądał mógłbym nawet stwierdzić, że jest starsza ale ten różowy ubiór...
Druga zaś była najprawdopodobniej młodsza. Od razu można w niej było wyczuć coś typowego dla południowych Europejczyków. Jak oni się zwali... No mniejsza z tym! Miała śliczne włosy. Intensywnie brązowe podchodzące nawet pod czerń. Zdawały się być krótkie ale to dlatego, że były bardzo skręcone i cudne loki dziewczyny opadały jej na ramiona. Oczy miała zadziwiająco jasne a na policzkach miała małe rumieńce które dodawały jej uroku.
Nie mogłem oderwać wzroku od tych przedziwnych i zupełnie innych dziewcząt. One jednak przyglądały się nam nic nie mniej niż my im! Spojrzałem jeszcze raz zdziwiony na stół. Nagle usłyszałem głos jednej z nich.
- Mówiliście, że wiecie po co przyszliście...
Głupio mu było odpowiadać. Tylko skinął głową w geście, ze zgadza się na wszystko!
Ta o nieokreślonej barwie włosów zaczęła przekładać talię i układać niespiesznie w jakąś dziwną, magiczna figurę. Nazywała poszczególne karty i odczytywała ich znaczenie
- Przeszłość… Trochę zawiedzionych nadziei, sporo miłości. Matka i ojciec, miałeś z nimi dobry kontakt… Zawsze się bałeś podświadomie, że zawiedziesz ich, prawda? Nie otrzymała odpowiedzi.- Ty. Szukasz przygód. I będziesz je miał… tak, z pewnością. Dziewczyna o ciemnych włosach zdumiona patrzyła w układ kart. Ale nie odzywała się. - Te przygody… To nie będzie wesołe. To znaczy – zacięła się – Na początku będzie wszystko dobrze, będzie jakaś dziewczyna w twoim życiu… Tak… A to, ta karta oznacza, że będziesz miał przez nią problem. Nie wiem czy ona cię skrzywdzi czy stanie się to nie z jej winy. O, tu widzę przyjaciela! Bardzo oddanego! I wydaje mi się… Tak, on jest z twojej rodziny. - Spojrzała na Alva.- Może chodzi o niego? – zapytała, ale nie czekała na odpowiedź. – Ale tu… Rozstaniecie się na długi czas. Tak. Ale to nie ty będziesz cierpiał z tego powodu. Nawet Alv skupił się i słuchał ściszonego głosu coraz bardziej zaskoczonej dziewczyny.- Będzie pościg, niebezpieczeństwo… Jak masz na imię?
- Tengel Lind z Ludzi Lodu.
- Tengel… Piękne imię. – poczuła dziwne ukłucie w sercu. Gdzieś słyszała to imię… Nazwisko nie… ale Ludzie Lodu? – Tengel, bardzo wiele rzeczy się zmieni. To będzie czas próby czy jesteś godzien swej rodziny. Ale to nie tylko dla ciebie próba. Więcej nie mogę powiedzieć. Karty nie chcą podać żadnych szczegółów! Dziwne… Chłopak nie wiedział, co powiedzieć. Przepowiednia była tak niejasna i zagadkowa, ale wierzył tej dziewczynie. Chociaż czy dać wiarę płatnej wróżbie? Jego matka, Villemo, uchodziła za czarownicę, ale nigdy nie przełamała mrocznej zasłony przyszłości, a była z Ludzi Lodu. Więc jak to możliwe by jakaś obca dziewczyna przy pomocy nieznanych kart przepowiadała, co nadejdzie.
- A ty – zwróciła się do blondyna – Jak masz na imię?
- Alv Lind z Ludzi Lodu, z parafii Grastensholm. A ty panienko, jak cię zwą?
- Charlotta. Tyle niech ci wystarczy Alvie Lind z Ludzi Lodu. - Nie powstrzymała się od tajemniczego uśmiechu. Znowu rozłożyła karty, tym razem dla chłopaka z Grastensholm.
- Przeszłość… Ty zawsze tęskniłeś do rówieśników. Twoi krewni mieszkają daleko… Tengelu, skąd jesteś?
- Mieszkam w Mörby, w Szwecji.
- A przyszłość… Na pewno związana jest z Tengelem skoro karty ułożyły się prawie identycznie! Zaskakujecie mnie, jesteście nietypowymi klientami. Ale ty potem będziesz głęboko nieszczęśliwy. - Alv raczej nie przejął się tymi słowami i zaczął zalotnie patrzeć to na jedną to na drugą dziewczynę. Kręciło mu się w głowie i nie za bardzo wiedział, dlaczego się tu znalazł. Chciał tylko dojrzeć, jak te dziewczyny w ogóle wyglądają. W pewnym momencie zastanawiał się ile ich jest. Cztery? Dwie? Sześć? Ale tak właśnie kończą się pomysł Tengela – pomyślał w przebłysku trzeźwości – upił mnie! - Więcej rozważać nie był w stanie.
- To… Ja, to znaczy my podziękujemy już i damy panienkom spać. – stwierdził zmieszany Tengel.
- Ależ nie! Panowie zapłacili tyle, że głupio puścić was w taką noc! Tengel spojrzał w okno. Padało.
- Ale nie będziemy narażać opinii i dobrego imienia panienek…
- Jakie dobre imię? Jeśli takie miałyśmy to już dawno o nim ludzie zapomnieli. – dodała kąśliwie niższa, na razie bezimienna dziewczyna. – Ja zaparzę herbatę… Może byś z dzikiej róży?
- Oczywiście! – krzyknął Alv nie wiedząc chyba za bardzo o co chodzi.
- A skąd w ogóle wpadliście na pomysł by skorzystać z naszych usług? – zapytała miło Charlotta.
- W zasadzie to był pomysł naszego przyjaciela Garda. – odpowiedział Tengel – Nudziliśmy się bardzo więc tu zaszliśmy. Dziewczyna zamyśliła się.
- Żaden Gard tu nie był. Skąd o nas wie? - Chłopak w lot pojął, o co chodzi. Przecież to, co one robiły nie jest zbyt legalne zarówno w oczach kościoła jak i prawa. Mogą mieć kłopoty, jeśli ktoś się wygada przed nieodpowiednią osobą.
- Ależ panienko proszę się nie niepokoić. Ręczę za przyjaciela, że nikt oprócz nas się o panienkach nie dowiedział!
- Chciałbym ci wierzyć.
Potem rozmowy zeszły na luźniejsze tematy. Mówiło się im tak sympatycznie, że nawet druga dziewczyna, Lena, włączyła się do konwersacji. Gorzej było z Alvem, który co chwilę zataczał się w stronę okna żeby nawdychać rześkiego nocnego powietrza aby choć trochę wytrzeźwieć.
Chciał wyjść się przejść, ale dziewczyny odradziły mu to, twierdząc, że okolica nie należy do najbezpieczniejszych. W końcu dał za wygraną i próbował dorównać w rozmowie współtowarzyszom. Ale nie za bardzo wczuł się w temat i zaczął opowiadać, o krowie która w tym roku będzie miała młode. Tengel próbował po raz kolejny ratować sytuację jednak nie było to konieczne ponieważ dziewczęta, jak się okazało, wychowały się na wsi. Jednak nic więcej na ten temat od nich nie usłyszał. Zwierzyły się tylko, że bardzo chciałby mieć psa. Charlotta marzyła o małym wesołym pieseczku, a Lena wolałaby wielkiego czarnego przyjaciela. a razie jednak nie miały ku temu warunków (o wielkiej krowie nie mówiąc). W mieszkaniu spędzały stosunkowo mało czasu, bo każda pracowała, a wieczorami miewały klientów. Dopiero teraz chłopak zauważył to w jakim stanie jest mieszkanie. Tylko z pozoru wszędzie było czysto. Chociaż na pewno starały się jak mogły, to nie miały kiedy posprzątać dokładnie. Więc nic dziwnego, że tu czy tam, figurki stały krzywo, a i trochę kurz się na nich zebrało. Gdy patrzył na firanki w motylki czy różowe zasłonki od razu domyślił się czyja to sprawka. Choć zauważył też wkład Leny. Próbowała niektórymi słowiańskimi motywami stłumić przesłodzony styl przyjaciółki, tak, że efekt końcowy był co najmniej dziwny. Chociaż tak ciekawego wnętrza nigdy nie widział.
- Świta… - zauważył Alv rezolutnie. Bystrzak z niego – pomyślała krytycznie Lena, ale uśmiechnęła się. Może i nie należał do najinteligentniejszych osób, z jakimi się zetknęła, ale wydawał się jej sympatyczny. Aż szkoda jej było, że ta noc się kończy.
- No to my już pójdziemy, panienki – stwierdził nieco zakłopotany Tengel – Ale ośmielę się zaprosić was za parę dni do Garda na przyjęcie.
- Niestety my nie znamy czegoś takiego jak „wolny wieczór”, przynajmniej w środku tygodnie. – zauważyła Charlotta.
- Ale to będzie sobota! Przyjdziemy po was! Gdy słońce będzie zachodzić.
- Więc chętnie z wami wyjdziemy, doprawdy nudne bywa życie gdy się ciągle pracuje. Tengel i prawie trzeźwy Alv pożegnali się i wyszli.
Mamy jeszcze kawałek drugiego , ale zamiescimy jesli tylko wam sie to spodoba
Czekamy na komentarze
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zmora z Czarnych Sal
Zwykły członek Ludzi Lodu
Dołączył: 17 Lut 2006
Posty: 230
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 22:33, 09 Mar 2006 Temat postu: |
|
|
No.... JEST! Czujcie się wyróznione, że to czytacie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
angelina
Obciążony
Dołączył: 08 Sty 2006
Posty: 339
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Łódź
|
Wysłany: Czw 22:51, 09 Mar 2006 Temat postu: |
|
|
Więc tak, mi się podoba, styl pisania zgrabny, nie przynudzacie i potraficie zainteresowac czytelnika swoim tekstem. Jednym słowem można powiedziec - świetnie Czekam na następny rozdział!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zmora z Czarnych Sal
Zwykły członek Ludzi Lodu
Dołączył: 17 Lut 2006
Posty: 230
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 22:56, 09 Mar 2006 Temat postu: |
|
|
Ha! A śmiałabyś powiedzieć inaczej? :->
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Charlotta Lind z Ludzi Lo
Przyjaciel rodu
Dołączył: 17 Lut 2006
Posty: 129
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: KONIN miasto sexu i biznesu :P
|
Wysłany: Czw 23:02, 09 Mar 2006 Temat postu: |
|
|
Ja smię powątpiewać
My jestesmy zdolne dziełchy !
Nie no zartuje ;P
Dziekujemy za cieple słowa
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
angelina
Obciążony
Dołączył: 08 Sty 2006
Posty: 339
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Łódź
|
Wysłany: Czw 23:05, 09 Mar 2006 Temat postu: |
|
|
Zmora z Czarnych Sal napisał: |
Ha! A śmiałabyś powiedzieć inaczej? :-> |
Narażam się, ale gdyby mi się nie podobało, napisałabym to
Ale, że mi się podoba, to co ja mogę na to poradzic? Fajnie piszecie, oby tak dalej
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Cecylia
Moderator
Dołączył: 18 Lut 2006
Posty: 351
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 1:23, 18 Mar 2006 Temat postu: |
|
|
no przepiękne... od samego początku zakochałam się w tym opowiadaniu... ale dajcie dalszy ciąg w końcu!!!!!!!!
Dzieffczynki, to jest część 14 i 1/2, tak??
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Charlotta Lind z Ludzi Lo
Przyjaciel rodu
Dołączył: 17 Lut 2006
Posty: 129
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: KONIN miasto sexu i biznesu :P
|
Wysłany: Wto 15:18, 21 Mar 2006 Temat postu: |
|
|
dokladnie tak Kochanie
A rozdzial drugi idzie opornie... Przyznaje sie moja wina... Cóz przy najblizszej okazji postaramy sie go dokonczyc i wrzucic
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zmora z Czarnych Sal
Zwykły członek Ludzi Lodu
Dołączył: 17 Lut 2006
Posty: 230
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 21:54, 09 Kwi 2006 Temat postu: |
|
|
Cóż... niedługo zostanie ukończony i poprawiony drugi rozdział. Trochę czasu nam to zajmuje, ale Charlotta musiała po wenę jechać aż pod Poznań, gdzie jest dość niezwykły las i niezwykła atmosfera.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Cecylia
Moderator
Dołączył: 18 Lut 2006
Posty: 351
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 18:58, 18 Kwi 2006 Temat postu: |
|
|
KIEDY NOWY ROZDZIAŁ BEDZIE??
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zmora z Czarnych Sal
Zwykły członek Ludzi Lodu
Dołączył: 17 Lut 2006
Posty: 230
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 20:06, 18 Kwi 2006 Temat postu: |
|
|
Jak Karolina skołuje dyskietkę a ja poprawię ewentualne błędy. Jeszcze trochę.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Charlotta Lind z Ludzi Lo
Przyjaciel rodu
Dołączył: 17 Lut 2006
Posty: 129
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: KONIN miasto sexu i biznesu :P
|
Wysłany: Czw 22:09, 27 Kwi 2006 Temat postu: |
|
|
ROZDZIAŁ II
- I jak było? – zapytał Gard przy śniadaniu.
Tengel pośpiesznie streścił wizytę napotykając o niezwykłej urodzie dziewcząt. Gard uśmiechnął się podejrzanie, co zaniepokoiło chłopaka. Jednak obaj stwierdzili, że najśmieszniejszy w całej tej historii był upity po raz pierwszy Alv.
- To wszystko przez was! Wy czarcie pomioty! Który wpadł na genialny pomysł bymnie spić?! Wy zakały jedne! Wy półgłówki, przecież mogłem urazić te dziewczyny! Z resztą jedna chyba miała mord w oczach, gdy na mnie spojrzała. – krzyczał blondyn i gestykulował tak żywo, jak tylko pozwalała mu boląca głowa, pamiątka po ostatniej nocy – Wy niedorozwoje!
- Ależ Alv! Co ty mówisz – śmiał się Gard – przecież sam chciałeś!
- Nieprawda! Przecież pamiętam!
- Och, Alv, ja nie wiem co się z tobą dzieje – ciągną Tengel – kłamiesz, chodzisz do wróżek jakiś, upijasz się... Wszystko powiem ciotce i wujowi
Zrezygnowany Alv nie miał siły się bronić i udał się do łóżka, by odespać noc i kaca.
Cztery dni minęły szybko. Jak z bicza trzasnął. Trochę się bawili w towarzystwie znajomych ze studiów Garda. Młodzieńcy napisali list do Niklasa, ojca Alva, że wrócą później niż myśleli, bo zostali zaproszeni na przyjęcie z okazji zaręczyn przyjaciół ich przyjaciela, jakkolwiek dziwnie to brzmiało. Co prawda było to z góry ukartowane, bo Alv i Tengel o owym przyjęciu wiedzieli już dwa tygodnie temu, no ale bali się że wujostwo nie zgodzi się na tak długi wyjazd. Ludzie Lodu byli bardzo troskliwi, szczególnie Irmelin i Villemo, które tyle musiały przejść by móc wyjść za ukochanych kuzynów i móc urodzić im dzieci. Ród kurczy się, traci siły – pomyślał Alv kreśląc ostatnie litery – W moim pokoleniu są tylko cztery osoby, a w poprzednim było sześć... Coraz mniej...? Ja i Tengel będziemy musieli się postarać i spłodzić więcej niż po jednym dziedzicu – zaśmiał się.
Potem zalakowaną kopertę oddał znajomemu, który zmierzał w stronę parafii Grastensholm i poszedł do kuzyna.
- Jesteś już gotowy?
- Tak, już możemy iść.
I udali się krętymi uliczkami Christanii mijając liczne gospody, do których nikt, komu życie było miłe nie wchodził. Nie raz i nie dwa słyszeli odgłosy bójki, bowiem o zmierzchu zaczynała się pora, gdy trudno było spotkać kogoś trzeźwego, jednakże jakoś dało się przejść. Jedynym problemem był pewien incydent. Otóż pewna kobieta raczej lekkich obyczajów, narzucała się młodzianom aż nadto nachalnie i musieli wręcz przed nią uciekać. Nawet Tengela ta sytuacja przeraziła, bo jak na Boga mogą dać sobie tu radę szesnastoletnie dziewczęta, dzieci jeszcze! Chociaż Charlotta gdyby chciała mogłaby uchodzić za dorosłą. Lena za to przypominała trochę rozpieszczone dziecko, które za bardzo nie może sobie poradzić, chociaż się stara. Dumna i niedoświadczona, przeciwieństwo rozumnej i obeznanej Charlotty. Tymczasem doszli już do kamienicy, w której dziewczyny mieszkały. Ale coś było nie tak. Alv od razu wyczuł dziwną ciszę, Tengel zauważył to dopiero po chwili. Zapukali. Nikt nie otworzył. Wrócili nazajutrz. I kolejnego dnia, aczkolwiek nikogo nie zastali. Postanowili się włamać nocą. Przecież w takiej okolicy i tak nikogo to nie obchodziło.
Przyszli grubo po północy z potrzebnymi przyrządami. Alv dziwnym trafem pamiętał, że do tego domu można było wejść od podwórza, bo przecież korytarz prowadził prosto, a pokoje znajdowały się po prawo i lewo. Pochodzili sobie więc zaułkami i po daszkach i jakoś doszli na niby podwórzec, który bardziej przypominał śmietnik, należał bowiem do mieszkańców siedmiu czy ośmiu domostw. No i te tylne drzwi wyłamali. Po cichu i bez pośpiechu, chociaż denerwowali się diabelnie. Pierwszy wszedł Tengel, a Alv zajął się tuszowaniem śladów po włamaniu.
- Kuzyn, ale przecież tu prawie nic nie ma.
- Jak to? Jakaś wskazówka być musi! - Przejrzeli wszystkie cztery pokoje, kuchnię i schowek. Znaleźli parę starych mebli, których nie dało się pewnie wynieść. Reszta rzeczy była zupełnie bez wartości. Potłuczone garnce w kuchni. Jeden dywan w którymś z pokoi. Stara, ledwie trzymająca się skrzynia w innym pomieszczeniu. Miotła i wiadro. Stare zasłony. Cztery łojowe świece. Nic więcej.
Zrezygnowani, nie mieli czasu na dalsze poszukiwania dziewcząt. A tak im zależało! Były takie... inne! Nie, nie inne. Intygujące. I z tym okropnym uczuciem niedosytu musieli wrócić do swego Grastensholm.
Gdy wjechali przed domem czekał już na nich cały orszak powitalny. Irmelin z swoim najukochańszym Niklasem, Mattias o cudownych oczach i cudowną Hildą. Andreas i Eli z Lipowej Alei. Dziki Ulvhedin z Elisą i małym Jonem na jej rękach. Cała rodzinka w komplecie! No prawie, bo nie było z nimi rodziny z Danii i Szwecji. Ale i tak prawdziwym domem wszystkich Ludzi Lodu była Norwegia. I to tu wszyscy czuli się najlepiej. Włącznie z Tengelem, którego to rodzinka osiedliła się w Szwecji z powodu posady Dominika. Nie chciał narazie rozdzielać się z rodzicami, ale byłby w przyszłości w stanie przenieść się tu.
Wrócili akurat na obiad więc wszyscy zasiedli przy stole w Grastensholm. Nie było końca pytaniom w stylu, czy napewno było im dość dobrze, czy nigdzie nie zostali źle potraktowani. Opowiedzieli jak im było nie wspominając o swojej jednonocnej przygodzie. Nie byli bardzo zmęczeni po podróży, choć jechało im się nie za wygodnie. Mimo to Irmelin ciągle wyganiałą ich na spoczynek. Wkońcu ustąpili i każdy zamknął się w swojej sypialni ze swoimi myślami i problemami.
Parę dni wcześniej. Gospoda „Pod Okruchem Lodu”, mimo pięknej nazwy, była obskurnym i podejrzanym miejscem, gdzie łatwiej o wszy niż porządne piwo. Jednak tu się nikt nie uskarżał. Po iluś kuflach wszystko można było znieść. A tanio było. Chyba, że ktoś wyrządził szkody, a to działo się przynajmniej raz w tygodniu, musiał wtedy delikwent płacić zbójeckie wręcz zadośćuczynienie. Ale to nie chodzi o gospodę, ale o usługującą tam dziewczynę, która usłyszała to, czego spodziewała się już od dawna. Jakaś przestraszona kobieta około czterdziestki podeszła do niej, gdy myła misy na zapleczu.
- Panienko, panienka mi bardzo pomogła z siostrą. – zaczęła, gdy dziewczyna spojrzała na nią pytająco.
- Nie mam siostry. – odpowiedziała.
- No tak… Nie byłyście podobne. Ale chciałam się odwdzięczyć. - Dość długo biła się z myślami. Widać było, że jest to osoba niezdecydowana i ulegająca wpływom. A sytuacja, w której się znalazła ją przytłaczała. Pewnie kolejna maltretowana przez męża… Pewnie nie dała mu dziedzica. Dlatego leczy u nas bezpłodność pomyślała Lena.
- Panienkom grozi niebezpieczeństwo. Jakiś młody mężczyzna… Na nazwisko mu było Holmsen czy Homsen… Powiedział jak panienki ludziom w potrzebie pomagają. A wójt nie chce tu szarlatanek. Kościół chyba też się dowiedział. Kościół nie chce czarownic. -Nie próbowała przynajmniej tłumaczyć, że wcale nie uważa Leny i Charlotty za wiedźmy. Bała się ich w równym stopniu, w jakim je podziwiała.
- Kiedy? – szepnęła blada dziewczyna – Kiedy uderzą? Wiedzą gdzie mieszkamy?
- Wiedzą, planują pojmać panienki o czwartej rankiem, bo wtedy kończy się panowanie złych mocy.
- A niech ich cholera weźmie! – krzyknęła Lena powodując jeszcze większe przerażenie u kobiety, która jak większość ludzi żyła zabobonami i przesądami. Zaraz się jednak opanowała.- Oczywiście dziękuję za wiadomość, nie mam jak się odwdzięczyć, więc proszę przyjąć to… - wyjęła z swojej kieszeni pudełeczko – To jest takie coś, że pobudza zmysły kobiety tak, że podczas aktu przeżyje – chciała użyć słowa „nieziemską” ale uznała, że to brzmi zbyt magicznie – niesamowitą przyjemność i łatwo zajdzie w ciąże. Bo pani chyba bezdzietna?
- Tak, nie mam dzieci. Niech Bóg cię prowadzi dziecko. Bóg albo ta twoja moc.- Potem odeszła pospiesznym krokiem, a Lena udała się wprost do właściciela zajazdu, by prosić o wypłacenie całej zaległej pensji i za dodatkowy tydzień pracy. Oczywiście panikował, że gdzie on znajdzie w godzinę drugą taką dziewuchę, która by potrafiła trzymać się w ryzach i mieć odwagę pracować w takim obskurnym miejscu. Rzuciła, więc nazwiskiem dziewczyny, która miała siedmioro młodszego rodzeństwa, a jej matka była podstarzałą szwaczką i wiodło im się bardzo źle, czyli mniej więcej jak większości ludzi w tej okolicy. Zaraz ktoś by się znalazł na miejsce Leny i z pocałowaniem ręki przyjął jeszcze niższe wynagrodzenie. Pospiesznie udała się do innej dzielnicy, w której to mieszkali dosyć zamożni kupcy. Jej kroki były pewne, znała cel swojej eskapady, chociaż dawno nie była w tych stronach, o czym świadczyło zdziwienie w jej oczach. Wiele sklepików i kramów wyrosło przez te dwa miesiące. Jak grzyby po deszczu. Przemknęło jej przez myśl. Nagle zatrzymał się przez wesołą, pomalowaną na zielono – biało kamienicą, należącą do jednego z najbogatszych kupców. Zapukała, a otworzyła jej dziewczyna tylko rok czy dwa starsza od niej, w jej oczach błysnęło coś, jakby ją poznawała.
- Słucham, w czym mogę pomóc? – zapytała wpatrując się w strój Leny. Fakt, mógł się rzucać w oczy. Długa,. Brązowa spódnica, a pod nią i na niej inne. Kolorowa, jedwabna chusta na wierzchu, zakończona frędzlami i złotymi krążkami. Dokładnie tak jak Cyganki z południowej Europy. Do tego kolejna chusta na kręconych włosach. Charlotta ubierała się trochę inaczej. Tak jak Lena uwielbiała warstwowe ubrania i w jednej bluzce czuła się naga, tak Charii (tak mówiła czasem na Charlottę) stawiała na kobiecość i świadomie czy nie podkreślała swoje kształty. Miała, czym się pochwalić. No i przede wszystkim Charii wolała jasne kolory, a szczególności róż i pastele.
- Chciałam mówić z Frydolinem.
- Ojciec prosił, aby mu nie przeszkadzać. – odpowiedziała wyniośle.
- Sprawa bardzo pilna. Nalegam. – mówiła takim pogardliwym tonem, że panna Frydolinsdatter poczuła się urażona, ale nie śmiała więcej się wykręcać. Zaprosiła ją do środka i zaprowadziła do pokoju ojca.
- O, Heleno! – zawołał kupiec z uśmiechem pokazując wszystkie zęby, chociaż nie były idealnie białe.
- Fyrdolin, ile razy ci tłumaczyłam, że jestem Lena. Ale mniejsza z tym, mam sprawę. Aczkolwiek muszę ci powiedzieć, żeś się roztył. - Kolejna salwa śmiechu spowodowała, że brzuch mężczyzny zatrząsł się groźnie i wyglądał jakby miał pęknąć. Córka wyszła, gdy ojciec się uspokoił.
- A ty nadal się gniewasz, za to, że kiedyś pomyliłem ciebie i Charllotę, myślałem, że wy jesteście…
- Nie gniewam się – uśmiechnęła się szczerze – Droczę się dla zasady. Zamyślił się lustrując ją. Ostatnio wiedzieli się dwa miesiące temu, gdy dziewczęta potrzebowały drobnej pożyczki na zmian mieszkania. A odkąd się poznali… Tak, minął już rok, a nawet więcej. Wtedy, gdy przybyły do Christanii zupełnie same i przerażone. Myślał, że szukają pracy. Szukały, ale nie takiej jaką mógł im załatwić. Bardzo się wtedy na niego gniewały, a on w ramach przeprosin zaprosił je do siebie na jakiś czas, póki nie znajda czegoś dla siebie. Pieniądze miały, co go zdziwiło. A gościnę musiałby przyjąć, bo alternatywą była ulica lub zajazd, ale tam długo spokojem i cnotą by się nie cieszyły. W tym tygodniu, kiedy mieszkały u niego pani Frydolinowa zaczęła przedwcześnie rodzić. Dziewczęta bardzo pomogły wtedy. Przyjęły poród, a w zamian wzięły tylko kawałek pępowiny, który według nich miał magiczne właściwości i był potrzebny do jakiś czarów. Kupiec nie przejmował się ich fachem. Wręcz był zadowolony, bo gdy tylko ktoś z rodziny zachorował, wystarczyło posłać po nie i chory po tygodniu czuł się lepiej niż kiedykolwiek.
- No więc jaki masz problem? – zapytał.
- Wójt. Kościół. Rozumiesz? - Przytaknął.
- Musicie zniknąć na jakiś czas.
- Znikniemy na zawsze, przyjacielu. Dlatego ośmielam się prosić o ostatnią przysługę.
- Jestem do dyspozycji przyjaciółek, dzięki którym w końcu mam pięknego i zdrowego syna.
- Córki też masz wspaniałe. Skinął, żeby usiadła. Zrobiła to. Fotel był bardzo wygodny, ale siedziała napięta i przestraszona, co nie uszło uwadze kupca. Nalał jej wina, które stało na segmencie.
- Ale córki nie odziedziczą interesów. Ani jedna, ani druga. Jakby się zastanowić, to ta starsza by sobie świetnie poradziła. Jestem z niej dumny, może i nie taka piękna, ale cudownie z nią rozmawiać. Druga, Reingard, ta która cię tu przyprowadziła, jest głupia jak koza i ma ochotę zabić wszystkie dziewczęta wyższe stanem. Ale mniejsza o to. Trzeba się zatroszczyć o wasze mienie. Za coś żyć trzeba. Jestem w stanie sprzedać to co macie do sprzedaży w tydzień.
- Mamy czas do czwartej rano. Nie zaskoczyło go to, ale wykrzywił się wiedząc, że będzie spory problem.
- To zrobimy tak… - zaczął – dziś przeniesiemy wszystkie meble i dobra do sprzedaży do mojego magazynu, a wy poczekacie dwa dni, weźmiecie pieniądze, kupicie konie i pojedziecie gdzie chcecie. Nie mów gdzie, bo wolę mieć czyste sumienie, gdyby ktoś zapytał.
- Wszystko pięknie, ale nie da się wynieść mebli tak by nikt nie zauważył. Najlepsza sąsiadka sprzeda nas za parę butów. Będziesz miał problemy. Powiesz, że przyszły i chciały sprzedać ponieważ wyjeżdżają do Trondheim. A my będziemy czekać hm… jak się jedzie do Bergen mija się taką wieś, dzień drogi od Christanii. I tu się nie zdziwił. Ustalili szczegóły i Lena pobiegła do domu pracodawców Charlotty. Był to dom oddalony od domu Frydolina o 5 minut drogi, więc przebyła ją w zdumiewającym tempie. Przyjaciółka widziała ją z okna i radośnie jej machała. Lena posłała jej zatroskane spojrzenie. Po czasie wydającym się ułamkiem sekundy zobaczyły się na dole. Charlotta wyszła przed dom.
- Nie strasz mnie tylko.
- Niestety kochana przyjaciółko muszę. Powiedz kiedy powinnaś dostać wypłatę?
- Za 2 czy 3 dni. Ale mów, że o co chodzi?!
- Poprosisz o nią teraz. Musimy opuścić Christanię. O nic nie pytaj. Ja tu na ciebie poczekam, a ty idź do pracodawców i poproś aby wypłacili ci wszystkie należne pieniądze, ponieważ wyprowadzasz się do ciotki czy wymyśl cokolwiek innego! Byle szybko! Wszystko wyjaśnię ci po drodze!
Charlotta nie była osobą obdarzoną zbyt wielką cierpliwością, ale tym razem się przemogła i zrobiła wszystko o co prosiła przyjaciółka. Ona nigdy się tak nie zachowuję! Nigdy nie jest taka... władcza! .... Boże... A jak przyjmą wiadomość o wyjeździe pracodawcy! Oni przecież są tacy dobrzy! Myślała zniecierpliwiona Charlotta. Po chwili zobaczyła się z młodym małżeństwem zasiadającym przy niedużym stoliku w salonie.
- Ja.. Przepraszam, ale możemy porozmawiać? Mały Kol już śpi... – I zaczęła wyjaśnienia. Nie potrafiła zrobić tego tak szybko jak o to prosiła Lena, bo Charlotta jest osobą zbyt wylewną i uczuciową oraz szczególnie przywiązaną do tych dobrych ludzi, którzy pozwalają jej opiekować się ich małym syneczkiem! Nie była zadowolona z faktu, że musi ich tak bardzo okłamać. Choć okłamywała ich codziennie, albo chociażby zawsze wtedy gdy prosili ją aby została na noc. Oni jednak przyjęli to ze zrozumieniem i bardzo dziękowali Charlocie za cudownie spędzony razem czas. Pobiegła tylko ostatni raz na górę pożegnać się z małym Kolem i zabrać kilka swoich drobiazgów.
Gdy zobaczyła na dole zdenerwowaną Lenę odrazu zapomniała o sentymencie a ogarnęło ją dziwne uczucie niepokoju. Uwarunkowane uczucie niepokoju.
- Chodź już proszę. – powiedziała Lena i udała się w stronę domu.
- Dobrze ale wręcz żądam wyjaśnień! Natychmiast!
- Błagam cię bądź spokojna... Musimy wyjechać, bo ktoś na nas doniósł. – Po Charlocie przeszły okropne dreszcze. O nic na razie nie chciała pytać. – Musimy się spakować i wynieść. Późnym wieczorem przyjdzie Frydolin z ludźmi i wyniosą to co nada się na sprzedaż. Ukryjemy się gdzieś w lesie póki nie skończą poszukiwań a potem znajdziemy sobie nowy dom. Przykro mi kochanie, że tak wyszło...
- Ja nie chcę stąd wyjeżdżać...
- Ja również – i dodała po chwili zamyślenia, jakby nieobecna - ale to nieuniknione...
Szły bardzo szybkim krokiem. Nie mogły biec żeby nie rzucać się w oczy. Przed ten cały czas musiały się tego nauczyć. Przechodzić niezauważenie. Lena w duchu miała nadzieję, że przyda im się to na przyszłość. A ta nie szykuje się ciekawie. Nie, nie, nie! Na razie nie myśl! Po prostu nie myśl! Przecież umiesz....
Jednak to nie jest łatwe w takiej sytuacji.
Migiem znalazły się w domu. Stanęły w drzwiach i nagle przestało im się śpieszyć.
- Leno... Jak miło się patrzy na nasz dom...
- Nie myśl o tym... Choć! Zacznijmy od sypialni. I tak większość rzeczy znajduję się tam.
Obu dziewczętom ręce drżały tak, że momentami przedmioty same z nich wylatywały. Obie myślały o tym samym. Nie o tym, że muszą opuścić Christanię. Nie. O tym jak ponad rok temu także musiały wynieść się z domu. Choć tamten powód nie był aż tak straszny jak ten. Teraz, jeśli nie wszystko pójdzie po ich myśli, mogą przypłacić życiem.
ASIU NIE ZABIJAJ!
Skonczyłam sama i stwierdzilam ze moze byc.....
Najwyzej popraw co tam trza :*
Miłego czytania
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zmora z Czarnych Sal
Zwykły członek Ludzi Lodu
Dołączył: 17 Lut 2006
Posty: 230
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 16:08, 28 Kwi 2006 Temat postu: |
|
|
Tak, pamiętam to przykazanie, ale aż mnie świeżbi żeby je złamać
Żartuję, oprócz tego, że postanowiłam, że nigdy nie będę pisać wieczorami i wczesnymi rankami, to doszłam do wniosku, że trzeba bym praca trzy razy sprawdzła nim ci dam (błędów narobiłam! )
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Charlotta Lind z Ludzi Lo
Przyjaciel rodu
Dołączył: 17 Lut 2006
Posty: 129
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: KONIN miasto sexu i biznesu :P
|
Wysłany: Pią 17:03, 28 Kwi 2006 Temat postu: |
|
|
Prace pisane poźnymi wieczorami i wczesnymi rankami sa najlepsze!
Sama mi to ciagle powtarzasz!!
Jak ja napisze to czytasz ile wlezie, ale ty sama to nigdy mi nie pokazesz!
PICZKA!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zmora z Czarnych Sal
Zwykły członek Ludzi Lodu
Dołączył: 17 Lut 2006
Posty: 230
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 21:43, 28 Kwi 2006 Temat postu: |
|
|
Hej! W Twoim wykonaniu może tak, ale mi wstyd za błędy porobione!
A kto tu pisze sobie co będzie dalej i mi nie pokazuje!? Nie mówiąc o czymś co mi miałaś pokazać już chyba w wakacje, albo jeszcze wcześniej!
PICZUCHA!!!
XD
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
|